6.25.2010
Po prostu Meksyk!
Fotografia pojawiła się wraz z epoką nowoczesności, jednym z jej zadań miało być rejestrowanie zachodzących w świecie zmian. Zapis fotograficzny miał być wiernym odbiciem realnego świata a także - jak pisał Roland Barthes - świadectwem, że coś miało miejsce, że coś naprawdę istniało.
Obecnie wiemy już, że nie jesteśmy w stanie obiektywnie przedstawić fotografowanej rzeczywistości. Co więcej, zdjęcie zależy w dużej mierze od fotografa/ki, od jego/jej wizji świata, poglądów politycznych, usytuowania społecznego i poczucia estetyki. Fotografia jest zatem nie tyle zapisem poczynionych w czasie podróży obserwacji, ile projekcją pewnej wizji rzeczywistości; przedstawia raczej „to, co zostało odegrane” niż „to, co naprawdę było”.
Wraz z wynalezieniem fotografii zmienił się też charakter relacji podróżniczych. Dzienniki z wypraw zaczęto uzupełniać zdjęciami, z biegiem czasu i wraz z upowszechnieniem się aparatów fotograficznych to zdjęcia – te pozowane, przemyślane ale i te robione przypadkiem i „w biegu” – zaczęły dominować nad przekazem słownym.
Prezentowane w warszawskim Fotoplastikonie zdjęcia są zapisem podróży po Meksyku przełomu XIX i XX wieku. Nieznany autor (lub autorka) slajdów odbył podróż po środkowej i północnej części kraju. Nie znamy jej powodu, celu, ani planu. Wydaje się, że przebiegała ona od miasta do miasta, bowiem wśród zdjęć przeważają sceny z życia miejskiego lub zmieniające się „po drodze” pejzaże. Nie ma natomiast zdjęć z terenów wiejskich, małych osad czy hacjend. Nie ma również zabytków prekolumbijskich – te zostaną udostępnione szerszej publiczności w muzeach i strefach archeologicznych dopiero za kilkadziesiąt lat.
Na zdjęciach obok zabytków kolonialnej przeszłości (slajdy przedstawiające centra miast, z ich eleganckimi ulicami, kościołami i katedrami: np. miasta Meksyk, Queretaro czy Zacatecas), znajdziemy obrazy dynamicznie rozwijającego się wówczas nadgranicznego El Paso, czy mniejszych miasteczek. Największą grupę stanowią fotografie przedstawiające życie codzienne mieszkańców miast: Metysów i Indian.
To zdjęcia miejskich ulic i targów, kanałów w mieście Meksyk, którymi transportowano produkty rolne na miejskie targi (nr 20. 32), lokalnych sprzedawców owoców, ziół i jedzenia, robotników, kobiet piorących odzież czy cierpliwie mielących kukurydzę na pre-kolumbijskich kamiennych żarnach, z której powstanie masa na tortillę (nr. 39), ale także miejskich rozrywek: corridy i meczów bokserskich.
Niewątpliwymi walorami prezentowanego zbioru zdjęć jest jego temat: codzienność Meksyku przed-rewolucyjnego oraz sposób w jaki została ona przedstawiona. Fotografie pochodzą z okresu wprowadzania przez państwo modernizacyjnych projektów gospodarczych i społecznych, które jednak dla większości populacji oznaczały postępujące ubożenie i wykluczenie społeczne. Na slajdach (poza nielicznymi wyjątkami, np. 22), nie znajdziemy cywilizacyjnych osiągnięć ówczesnego Meksyku, autor/ka zestawia w nich wspaniałą kolonialną architekturę miast z trudnymi warunkami życia ich mieszkańców.
W trakcie podróży niezwykle często mamy tendencję do postrzegania ubóstwa i wykluczenia w kategoriach „lokalnego kolorytu”, bieda wydaje nam się egzotyczna, tak też ją fotografujemy. Cudzoziemskiemu autorowi/ce prezentowanej kolekcji również można by zarzucić orientalizujące spojrzenie na meksykańską rzeczywistość. Jest w nich jednak spora doza wrażliwości społecznej i empatii. Zdjęcia ubogich mieszkańców miast i miasteczek sprzed ponad 100 lat są dobitną ilustracją przyczyn masowego poparcia biednej ludności dla haseł Rewolucji Meksykańskiej (1910-20), którymi stały się: sprawiedliwość, ziemia, wolność. Dla nas podróżujących do Meksyku jako turystycznego raju , krainy wiecznego słońca, indiańskich piramid i tequili, lektura tej wystawy stanowi okazję, by przyjrzeć się naszemu – zwykle mocno uromantycznionemu - wyobrażeniu o meksykańskości z innej, szerszej perspektywy.
Obecnie wiemy już, że nie jesteśmy w stanie obiektywnie przedstawić fotografowanej rzeczywistości. Co więcej, zdjęcie zależy w dużej mierze od fotografa/ki, od jego/jej wizji świata, poglądów politycznych, usytuowania społecznego i poczucia estetyki. Fotografia jest zatem nie tyle zapisem poczynionych w czasie podróży obserwacji, ile projekcją pewnej wizji rzeczywistości; przedstawia raczej „to, co zostało odegrane” niż „to, co naprawdę było”.
Wraz z wynalezieniem fotografii zmienił się też charakter relacji podróżniczych. Dzienniki z wypraw zaczęto uzupełniać zdjęciami, z biegiem czasu i wraz z upowszechnieniem się aparatów fotograficznych to zdjęcia – te pozowane, przemyślane ale i te robione przypadkiem i „w biegu” – zaczęły dominować nad przekazem słownym.
Prezentowane w warszawskim Fotoplastikonie zdjęcia są zapisem podróży po Meksyku przełomu XIX i XX wieku. Nieznany autor (lub autorka) slajdów odbył podróż po środkowej i północnej części kraju. Nie znamy jej powodu, celu, ani planu. Wydaje się, że przebiegała ona od miasta do miasta, bowiem wśród zdjęć przeważają sceny z życia miejskiego lub zmieniające się „po drodze” pejzaże. Nie ma natomiast zdjęć z terenów wiejskich, małych osad czy hacjend. Nie ma również zabytków prekolumbijskich – te zostaną udostępnione szerszej publiczności w muzeach i strefach archeologicznych dopiero za kilkadziesiąt lat.
Na zdjęciach obok zabytków kolonialnej przeszłości (slajdy przedstawiające centra miast, z ich eleganckimi ulicami, kościołami i katedrami: np. miasta Meksyk, Queretaro czy Zacatecas), znajdziemy obrazy dynamicznie rozwijającego się wówczas nadgranicznego El Paso, czy mniejszych miasteczek. Największą grupę stanowią fotografie przedstawiające życie codzienne mieszkańców miast: Metysów i Indian.
To zdjęcia miejskich ulic i targów, kanałów w mieście Meksyk, którymi transportowano produkty rolne na miejskie targi (nr 20. 32), lokalnych sprzedawców owoców, ziół i jedzenia, robotników, kobiet piorących odzież czy cierpliwie mielących kukurydzę na pre-kolumbijskich kamiennych żarnach, z której powstanie masa na tortillę (nr. 39), ale także miejskich rozrywek: corridy i meczów bokserskich.
Niewątpliwymi walorami prezentowanego zbioru zdjęć jest jego temat: codzienność Meksyku przed-rewolucyjnego oraz sposób w jaki została ona przedstawiona. Fotografie pochodzą z okresu wprowadzania przez państwo modernizacyjnych projektów gospodarczych i społecznych, które jednak dla większości populacji oznaczały postępujące ubożenie i wykluczenie społeczne. Na slajdach (poza nielicznymi wyjątkami, np. 22), nie znajdziemy cywilizacyjnych osiągnięć ówczesnego Meksyku, autor/ka zestawia w nich wspaniałą kolonialną architekturę miast z trudnymi warunkami życia ich mieszkańców.
W trakcie podróży niezwykle często mamy tendencję do postrzegania ubóstwa i wykluczenia w kategoriach „lokalnego kolorytu”, bieda wydaje nam się egzotyczna, tak też ją fotografujemy. Cudzoziemskiemu autorowi/ce prezentowanej kolekcji również można by zarzucić orientalizujące spojrzenie na meksykańską rzeczywistość. Jest w nich jednak spora doza wrażliwości społecznej i empatii. Zdjęcia ubogich mieszkańców miast i miasteczek sprzed ponad 100 lat są dobitną ilustracją przyczyn masowego poparcia biednej ludności dla haseł Rewolucji Meksykańskiej (1910-20), którymi stały się: sprawiedliwość, ziemia, wolność. Dla nas podróżujących do Meksyku jako turystycznego raju , krainy wiecznego słońca, indiańskich piramid i tequili, lektura tej wystawy stanowi okazję, by przyjrzeć się naszemu – zwykle mocno uromantycznionemu - wyobrażeniu o meksykańskości z innej, szerszej perspektywy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz